Wyspy Owcze atrakcje
Wyspy Owcze to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w Europie. To miejsce, które trudno porównać z jakimkolwiek innym. To 18 zielonych wysp rzuconych gdzieś między Islandię, Szkocję i Norwegię, skąpanych w mgłach, deszczu i wietrze. Faroje, są terytorium autonomicznym Królestwa Danii, choć mają bardzo silne poczucie odrębności – własny język, flagę i parlament. Farerzy są niezwykle dumni ze swoich wikińskich korzeni, które są tu żywe nie tylko w muzeach, ale i w codziennej mentalności: niezależnej, odpornej, zakorzenionej w tradycji.
Nazwa „Faroje” pochodzi od staro-norweskiego „Færeyjar”, co oznacza „Wyspy Owiec”.
Na każdą osobę przypadają tu niemal dwie owce, a na dziesięć domów – jeden kościół. Miasta są maleńkie, a przestrzenie – ogromne. Klify sięgają 700 metrów, a na ich krawędziach gniazdują tysiące ptaków: maskonury, nurzyki, mewy, burzyki. Ich krzyki są tu często jedynym dźwiękiem, jaki słychać poza wiatrem. Wyspy są puste, surowe, a jednocześnie niesamowicie fotogeniczne – idealne dla tych, którzy szukają ciszy, przyrody i… lekkiej nordyckiej melancholii.
Poniżej znajdziesz plan naszej 10-dniowej podróży po Wyspach Owczych – objazdu, który pozwolił nam zobaczyć najbardziej spektakularne miejsca archipelagu. Bez pośpiechu i z przestrzenią na zachwyt. To trasa, którą z czystym sumieniem polecam każdemu, kto chce poczuć ducha tych niezwykłych wysp.
Dzień 1 – pierwsze farerskie klify
Lądujemy na lotnisku Vágar wczesnym popołudniem. Odbieramy auto, kieszonkowe wi-fi i jedziemy do hotelu w miejscowości Sorvagur. Zostawiamy bagaże, ubieramy się odpowiednio do warunków pogodowych i ruszamy w trasę.
Trasa popołudniowa: Sorvagur→ Gásadalur

. To właśnie to zdjęcie często pojawia się na okładkach przewodników. Mimo popularności, miejsce wciąż ma w sobie coś dzikiego i spokojnego – być może dlatego, że aż do 2004 roku można się tu było dostać tylko pieszo przez góry.
Dojazd zajmuje około 20 minut od lotniska. Droga prowadzi przez tunel wydrążony w skale i kończy się na niewielkim parkingu tuż przy wiosce. Stąd krótki spacer prowadzi na klif – ścieżka zaczyna się przy pierwszym domku po lewej. Warto zejść niżej schodkami, by zobaczyć wodospad z bliska, a jednocześnie objąć wzrokiem całą panoramę Gásadalur z Mykines w tle.
Informacje dodatkowe:
- W drodze do Gásadalur, warto zatrzymać się w Bøur – malowniczej wiosce z widokiem na wyspę Tindhólmur i oddalony zarys Mykines. Warto stanąć na małym parkingu przy charakterystycznym brązowym domku lub skręcić w dół w boczną dróżkę tuż za nim.
- Należy jechać uważnie, bo na drodze łatwo spotkać spacerujące owce.
- W Gásadalur, przy klifach jest niewielka kolonia maskonurów, nie przegapcie ich po drodze.

- Niewielki parking znajduje się przy przystanku autobusowym w centrum miasteczka. Są tam również toalety.
- Wszystkie wypożyczalnie samochodów na Wyspach Owczych są zlokalizowane na lotnisku Vagar. Poniżej link do strony, za pośrednictwem której wynajęłam swoje auto, i byłam bardzo zadowolona ze współpracy: wynajem samochodu na Wyspach Owczych*
Dzień 2 – Mykines: wyspa maskonurów i życie w harmonii z naturą
Mykines to jedno z najbardziej magicznych miejsc na całych Wyspach Owczych — dzika, dziewicza wyspa na dalekim zachodzie archipelagu, znana przede wszystkim z licznych kolonii maskonurów, które przybywają tu na gniazdowanie w jasnych, letnich miesiącach.
Wycieczka na Mykines to nie tylko spotkanie z tymi uroczymi ptakami, ale też wyjątkowa lekcja o tym, jak można żyć w zgodzie z naturą i budować silną, wspierającą się społeczność w surowym, ale pięknym otoczeniu.
WYBRANE wycieczki i bilety na prom na Mykines
Wycieczki na Mykines cieszą się ogromną popularnością, a liczba miejsc na łodzi jest ograniczona (max 70 osób na promie). Bilety warto kupić wcześniej, by uniknąć rozczarowania.
- Mykines Shuttle Boat*, 4h
- The Classic Mykines Tour*, 9.5h
- Amazing 5.5 Hour Day Tour to Mykines Island*
- The Mykines Ferry, 45 min one way*

Dlaczego warto wybrać się na Mykines?
Choć cena może wydawać się wysoka, to właśnie ona w dużej mierze pozwala zachować wyjątkowy charakter wyspy i dbałość o środowisko naturalne. Wyspa nie jest przeludniona turystami, a przewodnicy – miejscowi mieszkańcy – dbają o to, by wizyta przebiegała z poszanowaniem natury i lokalnych zwyczajów.
Podczas całodniowej wycieczki zobaczysz nie tylko maskonury, ale także poznasz rytm życia małej społeczności, która ma tu swoje domy. To miejsce, gdzie wszyscy się znają i wspierają, gdzie czystość, porządek i troska o środowisko są najwyższym priorytetem. Mieszkańcy Mykines nauczyli się żyć w harmonii z otaczającą ich przyrodą — respektując cykle natury, chroniąc kolonie ptaków i dzieląc się swoją codziennością z gośćmi, którzy chcą zrozumieć tę wyjątkową kulturę.
Co czeka Cię na Mykines?
- Spotkanie z maskonurami – spacer blisko kolonii tych uroczych ptaków, które przylatują tu, by rozmnażać się i wychowywać młode. Ich kolorowe dzioby i nieporadne chód to niezapomniany widok.

- Ptaki morskie – Mykines jest również ważnym miejscem lęgowym innych ptaków morskich, w tym fulmarów, burzyków, burzyków, głuptaków, kormoranów, mew trójpalczastych, i nurzyków. Najwięcej gniazdujących ptaków można zobaczyć na klifach i wokół latarni morskiej.
- Owce – oprócz maskonurów, na Mykines można spotkać również owce, których jest tu znacznie więcej niż ludzi. Stanowią one ważny element krajobrazu i kultury wyspy.
- Przyroda w najczystszej formie – surowe klify, rozległe zielone łąki i otaczający ocean tworzą spektakularne tło dla tej wyjątkowej wyspy.
- Domowa gościnność – dostęp do jednego z niewielu domów na wyspie, gdzie możesz odpocząć przy smacznej zupie rybnej i domowym cieście, poznając historię i tradycje mieszkańców.
- Spacer po wyspie – odkrywanie latarni morskiej i najlepszych punktów widokowych, pod okiem przewodnika, który dba o bezpieczeństwo i komfort całej grupy.
Ta wycieczka to prawdziwa lekcja o tym, jak człowiek może współistnieć z dziką przyrodą, szanując ją i czerpiąc z niej siłę. To podróż, która zostawia ślad w sercu i pomaga zrozumieć, dlaczego Wyspy Owcze są tak wyjątkowe nie tylko pod względem krajobrazów, ale też ducha i tradycji ich mieszkańców.
Informacje dodatkowe
- Zwiedzanie wyspy Mykines jest możliwe wyłącznie z przewodnikiem. Samodzielne poruszanie się po wyspie jest zabronione. To ścisła zasada, mająca na celu ochronę delikatnego środowiska naturalnego oraz bezpieczeństwo tysięcy maskonurów, które gniazdują tutaj podczas sezonu lęgowego. Przewodnicy dbają, by zwiedzanie przebiegało w sposób odpowiedzialny i z poszanowaniem dla przyrody.
- Maskonury to nie tylko symbol archipelagu, ale też wskaźnik zdrowia całego ekosystemu. Ich obecność i liczebność świadczy o czystości wód i stanie ryb, na których się żywią. Dlatego mieszkańcy dbają, by nie zakłócać ich spokoju podczas lęgów.
- Na Mykines mieszka dziś zaledwie kilka rodzin, które żyją z rybołówstwa i turystyki. Wspólnota działa jak dobrze naoliwiona maszyna — każdy zna swoje zadania i dba o zachowanie porządku oraz bezpieczeństwo turystów i ptaków.
- Nawet latem pamiętaj o ubraniu na „warstwy” i nieprzemakalnej kurtce. Wiatr i mgła potrafią zaskoczyć, a pogoda zmienia się bardzo szybko. To też część uroku i prawdziwego oblicza Farojów.
- Maskonury są niezwykle ciekawskie, ale pamiętaj, by nie zbliżać się za bardzo i nie płoszyć ptaków. Najlepsze zdjęcia to te z dystansu, przy użyciu zoomu.
Dzień 3 – Streymoy i ptasie klify Vestmanna
Dzisiaj zmieniamy wyspę i ruszamy na Streymoy, główną wyspę archipelagu, do urokliwej miejscowości Vestmanna.
Najpierw Pomnik demona Nix – przy jeziorze Sørvágsvatn. Można zrobić tam krótki postój, by zobaczyć rzeźbę mitycznego wodnego konia z farerskich legend. Idealne miejsce na zdjęcie i chwilę oddechu przed dalszą podróżą.
Na trasie kilka krótkich przystanków na zdjęcia, m.in. miasteczka Sandavagur, Leynar oraz Kvivik.

Dalej, przejazd przez imponujący podwodny tunel Vágatunnilin, który łączy Vágar ze Streymoy — to jedna z najważniejszych i najbardziej spektakularnych inwestycji infrastrukturalnych na Wyspach Owczych.
Vestmanna – port i rejs do ptasich klifów
W Vestmanna zatrzymujemy się na spacer po przystani oraz na lunch — to idealne miejsce, by poczuć nadmorski klimat i odetchnąć przed popołudniową atrakcją.
O godzinie 14:30 startuje nasza zorganizowana wycieczka statkiem na Ptasie Klify i do morskich grot, jedna z najstarszych i najbardziej lubianych atrakcji turystycznych na Farojach. Trasa trwa około 90–120 minut i pozwala z bliska podziwiać niezwykłe zjawiska przyrodnicze:
- Klify, na których pasą się owce na stromych, niemal pionowych zboczach — to widok, który robi ogromne wrażenie.
- Kolonie egzotycznych ptaków, które gniazdują na wysokich, wolnostojących skałach ukształtowanych przez miliony lat erozji.
- Groty morskie, do których statek wpływa, pozwalając poczuć siłę natury i potęgę oceanu.
Podczas rejsu przewodnik opowie o tym, jak klify te były dawniej źródłem pożywienia dla mieszkańców, a także jak Farerzy do dziś z wielką precyzją zaganiają owce z niedostępnych zboczy gór.
To prawdziwa wycieczka w dziką naturę, dlatego kapitan statku ma pełną kontrolę nad trasą i w razie potrzeby może ją modyfikować z powodu warunków pogodowych lub morskich. Pogoda na Wyspach Owczych jest zmienna i lokalna — nie da się jej przewidzieć na podstawie prognozy z innej wyspy, np. z Tórshavn.
Po powrocie do Vestmanna ruszamy w drogę do Tórshavn — stolicy Wysp Owczych. To około 40 km i około 40 minut jazdy samochodem. Po zakwaterowaniu w hotelu spokojny spacer po okolicy, by poczuć atmosferę miasta i przygotować się na kolejny dzień pełen atrakcji.
WYBRANE wycieczki z Vestmanna
- Vestmanna Sea Cliffs Boat Trip*
- Fishing Trip in Vestmanna*
- Kayaking in Vestmanna*
- Vestmanna Sea Cliffs & Viking Village Tour*
-
Vestmanna Seacliffs Sightseeing in the Faroes – Classic Tour
Dzień 4 – Tórshavn bez pośpiechu: serce Wysp Owczych
Tórshavn to najmniejsze z europejskich stolic, ale jedno z najbardziej klimatycznych i urokliwych miast regionu. Założone przez Wikingów w IX wieku, jest dziś nowoczesnym centrum politycznym i kulturalnym archipelagu, zachowując jednocześnie swój historyczny charakter. Stare Miasto, zwane Tinganes, z drewnianą zabudową i tradycyjnymi darniowymi dachami, zostało wpisane na listę dziedzictwa UNESCO jako wyjątkowy przykład nordyckiej osady portowej.

Tinganes i Stare Miasto
Spacerując po Tinganes, zobaczysz zabytkowe, czerwone budynki, w tym Skansapakkhúsið – siedzibę rządu Wysp Owczych. Warto odwiedzić też Munkastovan, najstarszy budynek miasta z XIII wieku, dawną rezydencję mnichów, z grubymi kamiennymi murami z zaprawy z palonych muszli. W okolicy można poszukać ciekawostki – niewielkiego „easter egga” w postaci róży wiatrów lub zegara słonecznego wyrytego na skale.
Nabrzeże, katedra Havnar Kirkja i architektura sakralna
Portowa część Tórshavn to feeria kolorów — urokliwe, drewniane domy o pastelowych barwach przypominają słynny kopenhaski Nyhavn.
Tuż obok znajduje się katedra Havnar Kirkja, której dzwon pochodzi z wraku duńskiego statku, co nadaje mu dodatkowego historycznego charakteru. W pobliżu znajdziesz przytulną księgarnię połączoną z kawiarnią – świetne miejsce na zakup pocztówek i drobnych pamiątek.

Jeśli masz ochotę zobaczyć ciekawy przykład nowoczesnej architektury sakralnej, warto wybrać się także na zachodnią stronę miasta, gdzie wznosi się Vesturkirkjan – najwyższy budynek w całym Tórshavn i na całym archipelagu. Mierzy 41 metrów wysokości, a jego bryła, przypominająca żagiel, harmonijnie wpisuje się w krajobraz. Kościół został poświęcony w 1975 roku i dziś jest nie tylko miejscem kultu, ale także jednym z najbardziej charakterystycznych punktów panoramy stolicy.
Sztuka, historia i zieleń
- Nordic House (Dom Nordycki) – modernistyczna perła architektury łącząca szkło, trawę i bazalt, promująca kulturę Wysp Owczych oraz krajów nordyckich.
- Listasavn Føroya – narodowa galeria sztuki, gdzie można podziwiać dzieła lokalnych malarzy i artystów.
- Fort Skansin – warownia z XVI wieku, która chroniła miasto przed piratami i odegrała ważną rolę podczas II wojny światowej. Znajduje się tu także stosunkowo niska latarnia morska, dostosowana do silnych wiatrów panujących na wyspach.
- Park Viðarlundin – jedyne na Wyspach Owczych „mini-las”, miejsce ciszy i zieleni, z pomnikiem upamiętniającym rybaków, którzy zginęli podczas II wojny światowej.
- Po drodze można zajrzeć do centrum handlowego SMS, które oferuje sklepy z odzieżą i kosmetykami, duży supermarket oraz strefę jedzenia i małą księgarnię z pamiątkami.
Spotkanie z królem Danii
Kiedy my odwiedzaliśmy Tórshavn, mieliśmy wyjątkową okazję zobaczyć oficjalną wizytę króla i królowej Danii. Przybyli oni przepięknym jachtem, który można było podziwiać zacumowany w porcie. Jacht zrobił na mnie ogromne wrażenie. Stał nieruchomo w promieniach słońca, jakby czas się zatrzymał. Cała scena wyglądała jak kadr ze starego filmu.
Informacje dodatkowe:
- Królów Danii przewozi od 1932 roku HDMY Dannebrog, nazwany tak samo jak duńska flaga. Ten „pływający pałac” bywa zarówno prywatnym azylem królewskim podczas letnich rejsów, jak i częścią służb ratunkowych czy ochrony. W trakcie żeglugi jednostka uczestniczy w działaniach nadzoru morskiego i akcjach ratowniczych. Przepłynął już ponad 400 000 mil morskich, odwiedzając Wyspy Owcze, Grenlandię i wiele portów w Europie. Więcej informacji można znaleźć na stronie Danish Royal Yacht.
Dzień 5 – Kirkjubøur i rejs do jaskiń wyspy Hestur
Tego dnia wybieramy się na południe wyspy Streymoy, do miejsca uznawanego za duchową i historyczną kolebkę Wysp Owczych – Kirkjubøur. Położone zaledwie kilkanaście minut jazdy od Tórshavn, miasteczko zachwyca swoją surową atmosferą, otwartym widokiem na ocean i niezwykłą koncentracją zabytków.
Kirkjubøur – serce farerskiej historii
To tutaj znajdziesz:
- Kościół św. Olafa, uważany za najstarszy wciąż funkcjonujący kościół na Wyspach Owczych. Choć niewielki, zachwyca prostotą i malowniczym położeniem tuż przy linii brzegowej.
- Ruiny katedry św. Magnusa, której budowa rozpoczęła się w XII wieku, ale nigdy jej nie ukończono. Jej surowe, kamienne ściany wciąż stoją dumnie na tle oceanu i przypominają o potędze biskupstwa, które miało tu swoją siedzibę.
- Roykstovan, czyli najstarszy zamieszkany drewniany dom na archipelagu (i jeden z najstarszych w Europie). Od kilkunastu pokoleń zamieszkiwany przez rodzinę Patursson – znaczący ród farerskich intelektualistów i działaczy kultury.

Spacer po Kirkjubøur to prawdziwa podróż w czasie – w ciszy i wietrze, który zdaje się opowiadać historię każdej kamiennej ściany. Nieopodal odpoczywały przepiękne islandzkie konie, które cenione są nie tylko za ich niezwykłą siłę, ale również za zdolność przetrwania w surowym klimacie wysp.
Rejs szybką łodzią RIB na Hestur
Po wizycie w Kirkjubøur ruszamy do przystani Gamlarætt, skąd wypływamy na ekscytującą wycieczkę szybką łodzią typu RIB wzdłuż wyspy Hestur. Czeka nas dynamiczny rejs wzdłuż skalistego wybrzeża, z możliwością wpłynięcia do morskich jaskiń – jeśli pozwolą na to warunki pogodowe.
To jedna z najbardziej emocjonujących atrakcji całego wyjazdu. Organizatorzy zadbali o każdy szczegół: otrzymujemy ciepłe kombinezony, kamizelki ratunkowe oraz kaski z przyłbicą. Wrażenia? Adrenalina, śmiech i podziw – szczególnie, gdy łódź osiąga prędkość nawet 110 km/h, a wiatr i woda tną twarz z każdej strony.
Opływamy całą wyspę Hestur, zaglądamy do kilku jaskiń, w tym do największej morskiej groty na świecie. Wewnątrz skalnych jaskiń słychać etniczną muzykę puszczaną z głośników zamontowanych na łodzi. Dźwięki odbijają się od mokrych ścian i potęgują wrażenia.
W drodze powrotnej do portu, choć lało jak z cebra, nikt się nie skarżył. Wręcz przeciwnie – deszcz dodał temu wszystkiemu autentyczności i spotęgował wspaniałe wrażenia. Widoki zapierały dech: pionowe klify, tysiące ptaków gniazdujących wśród skał, szum fal i potęga natury. To był ten rodzaj przygody, który zostaje z Tobą na długo. Prawdziwe farerskie fantastyczne doświadczenie!
Po powrocie z rejsu wracamy do stolicy. To dobry moment, by zjeść spokojny obiad w jednej z lokalnych restauracji, a potem wybrać się na niespieszny spacer po mniej uczęszczanych uliczkach miasta, chłonąc atmosferę dalekiej Północy bez pośpiechu i planu.
Informacje dodatkowe:
- Wycieczka na wyspę Hestur zorganizowana była z firmą Rib62.com.
Dzień 6 – Saksun, Tjørnuvík i czarna plaża Atlantyku
Tego dnia wyruszamy na północ wyspy Streymoy, gdzie czekają jedne z najbardziej malowniczych i surowych miejsc całych Wysp Owczych. Celem są trzy wioski: Saksun, Tjørnuvík oraz przelotnie mijane Hvalvík i Haldórsvík – prawdziwa esencja farerskiej dzikości.
Saksun – rzeka, laguna i czarna plaża
Pierwszy przystanek to położona w głębokiej dolinie wioska Saksun. Już sam dojazd tutaj jest wyjątkowy – wąska, kręta droga wije się między wzgórzami, a w powietrzu unosi się uczucie, jakby czas stanął w miejscu.
Auto zostawiamy na parkingu po lewej stronie – to początek trasy Út á Lónna – wzdłuż koryta niewielkiej rzeki prowadzącej aż do czarnej plaży u ujścia do Oceanu Atlantyckiego. Mimo intensywnego deszczu, spacer przez kamienisty wąwóz i miękki piasek okazuje się przyjemnie łatwy – przynajmniej w jedną stronę. Powrót po przyborze wody jest nieco trudniejszy, ale zdecydowanie wart zachodu. Droga w obie strony, z przystankami na zdjęcia i zachwyt, zajmuje nam około 1,5 godziny.
Po powrocie przenosimy się na drugi parking – przy białym kościele z darniowym dachem, z którego roztacza się spektakularny widok na dolinę i wodospad Heljardalsa.
Warto zapłacić 75 DKK, aby wejść na teren dawnej zabudowy – z zabytkowymi domami i ścieżką prowadzącą bliżej wodospadu. To właśnie tutaj znajduje się farma Dúvugarðar, tradycyjne gospodarstwo z XVII wieku, które dziś pełni rolę muzeum. Można zajrzeć do wnętrza krytych darnią chat i zobaczyć, jak wyglądało codzienne życie Farerów przed wiekami. Na miejscu dostępne są toalety, kawa i przekąski – mała farerska oaza w środku surowej natury.
Przy drodze spokojnie pasły się owce, a między ich nogami przemykały barwne ptaki, prowadząc swoje pisklęta. Ostrygojad – narodowy ptak Wysp Owczych, w czarno-białym upierzeniu i z jaskrawo pomarańczowym dziobem, uchodzi tu za symbol odwagi i waleczności.
Informacje dodatkowe:
- Łatwa i malownicza trasa Út á Lónna w okolicach wioski Saksun prowadzi na czarną, nadmorską plażę otoczoną górami. Szlak ma około 3 km długości w jedną stronę i wiedzie po utwardzonym żwirze oraz piasku – idealny na spokojny spacer. Przejście w obie strony zajmuje około 1,5 godziny.
- Tradycyjna farerska architektura – niskie drewniane domy z trawiastymi dachami – była odpowiedzią na trudny klimat. Trawa izolowała przed wiatrem, deszczem i… dobrze wtapiała się w krajobraz.
- Więcej informacji o farmie Dúvugarðar w Saksun, można znaleźć na stronie duvugardar.fo
Wodospad Fossá i wioski w drodze na koniec świata
W drodze do Tjørnuvík zatrzymujemy się przy jednym z najwyższych wodospadów na Wyspach Owczych – Fossá (140 m). Tuż za nim znajduje się malutki parking, na zaledwie kilka aut – warto być czujnym.
Kolejny przystanek to Haldórsvík – senna wioska z typową farerską zabudową i fotogenicznym widokiem z drogi. Najlepiej zatrzymać się na końcu miejscowości, tuż za zakrętem, by uchwycić dolinę i dachy domów na tle stromych wzgórz.
Tjørnuvík – miasto na końcu drogi
Wreszcie docieramy do Tjørnuvík – maleńkiej osady na północnym krańcu Streymoy. Droga dojazdowa kończy się tu jednostronnym odcinkiem, regulowanym światłami – jedno z bardziej osobliwych doświadczeń drogowych na Wyspach.
Na miejscu: niewielki parking (czasem trudno o wolne miejsce), toalety i mała kawiarenka, gdzie można złapać coś na ząb. Z miasteczka prowadzi ścieżka wzdłuż plaży, wydeptana przez owce, która wiedzie do punktu widokowego na betonowym nabrzeżu. Warto poświęcić te 10 minut spaceru, by spojrzeć na osadę od drugiej strony i uchwycić widok na skały Risin i Kellingin – legendarnego giganta i jego żonę, którzy według farerskich wierzeń skamienieli w próbie uprowadzenia wysp do Islandii.
Legenda głosi, że to para olbrzymów z Islandii – Risin i jego żona Kellingin – próbowała ukraść Wyspy Owcze, przywiązując je liną do swej wyspy. Przez poranne słońce zostali jednak zamienieni w kamień i tak stoją do dziś – dumni i nieruchomi – u północnych brzegów archipelagu.
Droga 662
Droga 662 na wyspie Eysturoy, prowadząca z mostu łączącego Streymoy z Eysturoy w kierunku Gjógv, to jedna z najbardziej malowniczych tras na Wyspach Owczych. Wiedzie wzdłuż fiordu Funningsfjørður – jednego z najgłębszych w archipelagu – otoczonego stromymi zboczami i górami, które często toną w chmurach. W pogodny dzień roztaczają się stąd zapierające dech w piersiach widoki, ale trzeba liczyć się z tym, że mgła potrafi opaść niespodziewanie i całkowicie zasnuć drogę.
Warto zatrzymać się na punkcie widokowym tuż przed miejscowością Funningur – można stamtąd zobaczyć fiord w całej okazałości, a przy dobrej widoczności także górę Slættaratindur, najwyższy szczyt Wysp Owczych. To trasa, która sama w sobie jest atrakcją – spokojna, dzika i zachwycająca o każdej porze dnia.

Wieczór w Gjógv
Na zakończenie tego pełnego wrażeń dnia docieramy do Gjógv – uroczej osady, której nazwa oznacza „wąwóz”. I rzeczywiście, sercem miasteczka jest naturalna szczelina w skale, prowadząca do niewielkiego portu – miejsce, które wygląda jakby zostało wyrzeźbione przez morze wyłącznie dla jednej łodzi.
Warto przespacerować się również na klifowy punkt widokowy, gdzie stoi słynna „ławka Elżbiety” – nazwana tak na cześć królowej Danii, która z tego właśnie miejsca podziwiała bezkres oceanu i strome klify zasiedlone przez tysiące ptaków.
To idealne miejsce, by się zatrzymać. Usiąść. Nacieszyć się ciszą, wiatrem i śpiewem maskonurów krążących nad głową. Po całym dniu deszczu, mgły i spektakularnych krajobrazów – Gjógv przynosi spokój i poczucie, że naprawdę jest się na końcu świata.
Dzień 7 – Klify, puffiny i letnie światło Północy
Po nocy spędzonej w urokliwym Gjógv, ten dzień zaczynamy spokojnie – od spaceru po wiosce i jej najbliższej okolicy. Rano wciąż utrzymuje się lekka mgła, ale w powietrzu czuć, że to będzie jeden z tych dni, gdy Farery pokażą swoje łagodniejsze oblicze.
Trekking na klif w Gjógv
W centrum wioski znajduje się ścieżka prowadząca na szczyt klifu, będącego częścią słynnego Gjógv Loop Trailhead. Trasa nie jest długa, ale strome podejście – po schodach, błotnistych fragmentach i wąskim odcinku zabezpieczonym liną – może być prawdziwym wyzwaniem dla tych, którzy nie czują się pewnie fizycznie. Zwłaszcza w wilgotne dni, gdy ziemia jest śliska, a wiatr z oceanu potrafi solidnie dmuchnąć.
Na szczycie czeka jednak nagroda: szerokie wypłaszczenie terenu, małe jeziorko, owce spokojnie skubiące trawę i… widok na bezkresny klif. To właśnie tutaj można spotkać maskonury – krążące nad głową, znikające w norach wykopanych w trawie, i przysiadające na krawędziach skał. Ich obecność czyni to miejsce absolutnie wyjątkowym.
W sezonie letnim wstęp na ten teren może być płatny (ok. 50 DKK, wrzucane do skrzynki) – to prywatna ziemia, a opłaty pomagają lokalnym mieszkańcom dbać o utrzymanie ścieżek i przyrody.

Eiði i ponowne spotkanie z królem
Po południu ruszamy w stronę miasteczka Eiði, położonego nad jeziorem. Po drodze zatrzymujemy się przy punkcie widokowym Risin og Kellingin – monumentalnych skałach, które według farerskich legend są skamieniałą parą olbrzymów z Islandii.

W samym Eiði warto zaparkować przy kościele – tu znajdują się toalety i spokojna okolica na krótki spacer. Kościół może zaskoczyć kolorowym wnętrzem oraz modelem statku podwieszonym pod sufitem, zgodnie z nordycką tradycją dziękczynienia za szczęśliwy powrót z morza.
Warto też podjechać nad jezioro położone tuż za miasteczkiem. Droga prowadzi aż do niewielkiego boiska sportowego, przy którym w sezonie letnim funkcjonuje kamping dla kamperów i przyczep. To spokojne miejsce z pięknym widokiem, idealne na chwilę odpoczynku lub piknik nad wodą.

Podczas naszej wizyty miasteczko tętniło życiem – zawitała tu para królewska z Danii, a w porcie cumował ten sam majestatyczny jacht królewski, który widzieliśmy wcześniej w Tórshavn. Mimo, że samo Eiði jest niewielkie i ciche, to właśnie takie niepozorne miejsca bywają tłem ważnych wydarzeń.

Letni wieczór w Gjógv z maskonurami
Po powrocie do Gjógv siadamy na ławeczce nad klifem, i po prostu patrzymy. Wokół nas pachnąca trawa obsiana kwitnącymi żółtymi kwiatami, mam wrażenie że wszystkie zakwitły właśnie dzisiaj. Patrzymy na maskonury, nurzyki i mewy krążące nad wąwozem, na spokojne morze, na złote światło farerskiego lata. Słońce zachodzi tu późno, cienie są długie, a wszystko wydaje się bardziej miękkie, jakby stworzone z innego czasu.
To był kolejny długi dzień, ale pełen radości, wspaniałych wrażeń, ciepłego słońca i ciszy. I choć jutro znów ruszamy w drogę, dziś nie trzeba już nigdzie iść.
Dzień 8 – Tunelami przez Północ, spacerem wokół jeziora
Tego dnia ruszamy z hotelu w Gjógv, by odwiedzić jedne z najdalej na północ położonych zakątków archipelagu. Przed nami malownicza trasa przez kilka wysp i spektakularnych tuneli — w tym słynne, wąskie tunele z lat 60., w których ruch reguluje zielone światło pojawiające się co kilkanaście minut. Przejazd przez płatny Norðoyatunnilin, czyli podwodny tunel łączący wyspę Eysturoy z Borðoy, to kolejne doświadczenie samo w sobie.
Viðareiði – podróż w głąb północnego krańca archipelagu
Naszym pierwszym celem jest maleńka miejscowość Viðareiði, położona na wyspie Viðoy, gdzie kończy się droga i zaczyna cisza. Sam dojazd przez góry, zakręty i mostki to podróż w głąb północnego krańca archipelagu. Na miejscu zatrzymujemy się na dużym parkingu obok budynku komuny i idziemy pieszo w kierunku kościółka nad zatoką. Sam budynek (niestety zamknięty) prezentuje się niezwykle malowniczo na tle gór i oceanu.
W miasteczku zauważamy mały park z jeziorkiem i ścieżkami, ukryty tuż przy drodze – ciche miejsce z ławeczkami i lokalną sztuką. Na ścianie szkoły zobaczyć można grafikę inspirowaną poezją jednego z farerskich artystów, będącą ilustracją więzi mieszkańców z naturą i historią.
W oddali widać szczyt Enniberg, jeden z najtrudniej dostępnych punktów na Farojach. To stąd ruszają tylko najbardziej doświadczeni piechurzy – my zostajemy na poziomie morza i chłoniemy surowe piękno tego miejsca.
Klaksvík – miasto nowoczesności i tradycji

Po zwiedzaniu Viðareiði wracamy przez tunel do Klaksvík na wyspie Borðoy, drugiego co do wielkości miasta Wysp Owczych. Położone w głębokiej zatoce, otoczone górami i fiordami, Klaksvík łączy w sobie nowoczesną architekturę z lokalnym charakterem.
Na wzgórzu wznosi się kościół Christianskirkjan, zbudowany z bazaltu i drewna – prosty, a jednocześnie monumentalny. Jeśli kościół będzie otwarty w czasie waszej wizyty – koniecznie wejdźcie do środka!
Na lunch idziemy do restauracja Café Frida. To klimatyczne miejsce z domowym jedzeniem, które polecam odwiedzić. W menu: zupa rybna, sałatka, lokalny burger i słynne na wyspach „kanapka z bajgla”. Warto wcześniej zarezerwować stolik, bo miejsce jest bardzo popularne w porze obiadu. W tym samym budynku znajdują się toalety i sklepik z pamiątkami. Menu oraz rezerwację stolika można zrobić przez stronę restauracja Café Frida.
Dla miłośników lokalnych smaków – browar Føroya Bjór oferuje regionalne piwa, a jego butelki z unikalną etykietą mogą być ciekawą pamiątką. Browar można również zwiedzieć. Więcej informacji na stronie browar Føroya Bjór.
Wieczór w Runavík – wokół jeziora i w głąb natury
Po obiedzie jedziemy dalej na południe, do Runavík – miasta położonego nad fiordem Skálafjørður, najdłuższym i najgłębszym fiordem archipelagu. Po godzinie 18:00 większość sklepów i kawiarni jest już zamknięta, ale to tylko pretekst, by skupić się na naturze.
Idealnym zakończeniem dnia będzie spacer nad pobliskie jezioro Toftavatn, które znajduje się w odległości ok. 10–15 minut piechotą od centrum miasteczka. Toftavatn jest czwartym co do wielkości jeziorem na Wyspach Owczych. Znane jest z pięknych krajobrazów i bogatego ptactwa. To popularne miejsce do spacerów i pieszych wycieczek. Trasa biegnie wzdłuż niewielkiej rwącej rzeczki, wysypana jest żwirem, oświetlona i wyposażona w ławeczki.
Sam widok jeziora zapiera dech – spokojna tafla wody odbijająca otaczające góry. Ścieżka biegnąca wokół jeziora w formie pętli to ok. 30–40 minut marszu i niezwykła przyroda. Wokół pełno mchów, grzybów i alg tworzących barwny, niemal bajkowy krajobraz. To przestrzeń, w której można naprawdę odetchnąć.
Warto wiedzieć:
- Kościół Christianskirkjan w Klaksvik warto zobaczyć w środku, więc zwróćcie uwagę na dni i godziny, w których kościół jest otwarty. Dla zwiedzających drzwi otwarte są 01.05 do 15.09, od poniedziałku do piątku, w godzinach 10.00-16.00, a w soboty od 10.00. do 13.00. Msze odbywają się w niedzielę o godzinie 11.00, ale wtedy nie wolno robić zdjęć wewnątrz kościółka. Więcej o historii tego miejsca można przeczytać na stronie King Christians church.
- Trasa do Viðareiði i z powrotem obejmuje aż trzy tunele – w tym najstarsze na Farojach oraz płatne. Dla wielu kierowców to doświadczenie samo w sobie: wąskie, ciemne, wyryte w skale, prowadzące przez czas i przestrzeń. Więcej o o płatnych tunelach na Wyspach Owczych można znaleźć na stronie opłaty drogowe za tunele na Wyspach Owczych.
- Trasę wokół jeziora Toftavatn można zacząć w centrum Runavík przy rodzie, albo zostawić samochód przy stadionie Bylgjan. Szlak wiedzie wokół jeziora Toftavatn i zajmuje ok. godzinę spaceru. Droga jest łatwa – prowadzi głównie żwirowymi i częściowo utwardzonymi ścieżkami. To dobre miejsce do obserwacji ptaków, zwłaszcza w maju i lipcu, gdy pojawiają się maskonury.
Dzień 9 – Jezioro zawieszone nad oceanem i Palec Czarownicy
Tego dnia wracamy na wyspę Vágar – przez spektakularne tunele łączące wyspy archipelagu. Po drodze pokonujemy m.in. Eysturoyartunnilin, nowoczesny tunel z podwodnym rondem (bardziej przypominającym świetlną instalację niż miejsce spotkania dróg), oraz klasyczny Vágatunnilin, prowadzący już bezpośrednio na Vágar.
Jezioro Sørvágsvatn i klif Trælanípa
Naszym głównym celem na dziś jest trekking nad jezioro Sørvágsvatn, największy zbiornik słodkiej wody na Wyspach Owczych. Szlak rozpoczyna się w miejscowości Miðvágur, przy niewielkiej kawiarni i sklepiku z pamiątkami. To tutaj znajduje się punkt poboru opłat (200 DKK) oraz toalety.
Wędrówka prowadzi wzdłuż jeziora – po jednej stronie łagodne pagórki, po drugiej woda i szeroka perspektywa. W dobrych warunkach pogodowych widok z klifu Trælanípa jest jednym z najbardziej spektakularnych w całej Europie: tafla jeziora zawieszona pozornie kilkadziesiąt metrów nad oceanem.
Szlak dalej prowadzi do wodospadu Bøsdalafossur, który z hukiem wpada prosto do Atlantyku. Niestety – tego dnia mgła spowiła okolicę i niemal nic nie było widać. Dodatkowo opady i błoto zamieniły ścieżkę w wymagający technicznie teren. Mimo to dotarliśmy na skraj klifu, gdzie pionowe skały zapierały dech w piersiach. Trekking (w obie strony) zajął około 3 godzin.
Warto wiedzieć:
- Klif Trælanípa, zwany „klifem niewolników”, to miejsce, z którego według legend wikingowie zrzucali zbuntowanych niewolników. Dziś to jedna z ikon Wysp Owczych – widok rozpoznawalny z okien samolotów lądujących na wyspie Vágar.
- Szlak wokół Sørvágsvatn może być miejscami bardzo błotnisty. W dni deszczowe trzeba uważać na śliskie fragmenty – odpowiednie buty trekkingowe to absolutna podstawa.
Sandavágur i Trøllkonufingur – palec wiedźmy
Po trekkingu, czas na odpoczynek i lunch. Wybieramy kawiarnię Café Zorva, położoną tuż przy lotnisku – z dobrym jedzeniem i umiarkowanymi cenami.
Popołudnie spędzamy spokojnie w miasteczku Sandavágur.

Zaczynamy od wizyty pod ciekawym pomnikiem Pasterza z Sondum (Sandavágur). Ten niezwykły pomnik upamiętnia legendę o pasterzu, który przypadkowo zabrał suknię należącą do olbrzymki. Rozgniewana olbrzymka ruszyła za nim w pościg, niemal go dopadła, ale pasterz uratował się, uciekając w stronę kościoła – miejsca, gdzie olbrzymy nie miały wstępu. Z całej sukni pozostał mu tylko jeden rękaw. Uszyto z niego płaszcz duchowny, który do dziś noszony jest w kościele w Sandavágur.
Pomnik to nie tylko piękne dzieło sztuki, ale też przypomnienie jednej z najbardziej znanych legend Wysp Owczych. Łączy w sobie lokalną historię, wierzenia i tradycję, którą mieszkańcy przekazują od pokoleń.
Dalej spacerujemy po miasteczku Sandavágur. Odwiedzamy niewielki czerwony kościółek z rzeźbionymi zdobieniami, spędzamy chwilę przy pomniku farerskiego poety oraz cieszymy się widokiem na rzekę wpadającą do oceanu. Miasteczko jest ciche, spokojne i niemal puste po godzinie 18:00.
Na koniec dnia wybieramy się na mały trekking do punktu widokowego Trøllkonufingur. Według legendy to palec wiedźmy, która próbowała przenieść Wyspy Owcze do Islandii. Słońce ją jednak zaskoczyło – zamieniła się w kamień, a jej palec wystaje dziś z oceanu.
Z niewielkiego parkingu szlak wiedzie żwirową drogą, mijamy rwącą rzekę, przechodzimy przez mostek i wspinamy się na skraj klifu. Wysokość 313 metrów robi wrażenie – widok jest wspaniały, dramatyczny i niemal zupełnie pozbawiony turystów. Warto zostać tu chwilę dłużej, poczuć surowość krajobrazu i obserwować ptaki unoszące się nad oceanem.
Cała trasa (od parkingu) ma 1400 metrów długości (w jedną stronę) i można ją przejść w ok. 20-30 minut, w zależności od tempa marszu.
Dzień 10 – Wyspy Owcze i pożegnanie
O poranku w Sandavágur świat zdawał się jeszcze spać, otulony gęstą mgłą i delikatną mżawką. Pogoda – jakby w zgodzie z naszym nastrojem – żegnała nas po farersku: spokojnie, chłodno i z domieszką melancholii.
Zrobiliśmy szybkie zakupy w lokalnym sklepie, przygotowaliśmy śniadanie na drogę – kanapki, herbata – i ruszyliśmy w kierunku lotniska. Ostatni przystanek przed wylotem: stacja benzynowa, gdzie zatankowaliśmy samochód i kupiliśmy pożegnalną kawę.
Na lotnisku oddaliśmy auto i kluczyki. Mgła zasnuła wzgórza wokół Vágar, a deszcz coraz mocniej dudnił w szyby. Wyspy Owcze – jakby chciały nam powiedzieć, że już czas wracać, że już nas tu nie chcą.
Czekając na otwarcie bramek i odprawę bagażową, jeszcze raz spojrzeliśmy przez okno na milczący krajobraz. Żegnaliśmy się bez słów – z miejscem, które pozostaje w pamięci nie przez atrakcje, lecz przez ciszę, przestrzeń i poczucie bycia bardzo, bardzo daleko.
Farerska cisza
Wyspy Owcze nie są miejscem spektakularnych atrakcji, które wołają do siebie z folderów reklamowych. Nie przyciągają tłumów ani nie próbują się przypodobać. Są takie, jakie są – dzikie, surowe, często spowite mgłą i deszczem. Ale jeśli pozwolisz im wejść pod skórę, zostają tam na długo.
To podróż inna niż wszystkie. Zamiast listy zabytków – cisza, zamiast miejskiego zgiełku – szum wiatru i krzyk ptaków. Zamiast atrakcji „na raz” – codzienność, w której mieszkańcy od pokoleń uczą się współistnienia z naturą. Mieliśmy tą niezwykłą przyjemność wejść w tą codzienność, i przez chwilę odczuć ją na własnej skórze.
Każdy dzień na Farojach to przypomnienie, że nie jesteśmy najważniejsi. Że prawdziwe piękno bywa wymagające, wilgotne i niewygodne. Ale też autentyczne. I dlatego tak bardzo porusza.
To miejsce, które nie potrzebuje ozdobników. Wystarczy spojrzeć z klifu na czarne plaże, zobaczyć maskonura w locie, poczuć zapach trawy po deszczu… i nagle wszystko zwalnia.
Farerska cisza ma swoją siłę. I choć wraca się z niej zmarzniętym, to serce – jakby cieplejsze.
Wyspy Owcze – podsumowanie
Wyspy Owcze mają w sobie coś z Islandii i coś ze Szkocji – surowe krajobrazy, dzikość przyrody, wilgoć w powietrzu i wiatr, który nie ustaje. Ale jednocześnie są zupełnie inne. Bardziej ciche, bardziej zamknięte. Jakby schowały się na końcu świata i chciały pozostać nieodkryte.
To nie jest miejsce dla każdego. To nie są wakacje pod palmami, nie jest to kierunek na city break z listy „top 10 na Instagramie”. To miejsce dla tych, którzy umieją dostrzec piękno w pustce, w mglistych porankach, w deszczu i wietrze, który targa włosy i myśli. Dla tych, którzy cenią samotność i potrafią wsłuchać się w ciszę.

Mam ogromną nadzieję, że Wyspy Owcze nigdy się nie skomercjalizują. Mam nadzieję, że pozostaną niedostępne, surowe i autentyczne, bo tylko wtedy zachowają swój charakter.
Chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić – nie dla atrakcji, ale dla bezkresu nieba, oceanu i zielonych wzgórz. Dla ciszy. Dla tego uczucia, że jest się daleko od wszystkiego.
*linki do oferty z firmy Guide to Faroe Islands są partnerskie